Forum Dive Trek Group

Forum Ogólne - Quo vadis Instruktorze ???

Krzysztof Starnawski - 09-01-2018, 21:37
Temat postu: Quo vadis Instruktorze ???


W piątek 5 stycznia przypadała rocznica wypadku w Fontanazzi, który tragicznie rozpoczął rok 2017 w naszym środowisku nurkowym. Rok 2017 również skończył się tragicznie. Uważam, że moja ponad 20 letnia kariera instruktorska daje mi prawo i zarazem obowiązek oceny tego, co się dzieje na naszym podwórku.

Ostatnie kilkanaście miesięcy to szereg wypadków nurkowych z udziałem polskich nurków. Było ich ponad 8. Liczba ta nie jest tak ogromna, jak na ilość wypadków drogowych, ale jeśli chodzi o liczbę nurków w Polsce, to jest to już spory odsetek.
Jednak to, co jest zdecydowanie niepokojące, to ilość wypadków, które się wydarzyły podczas kursów lub w bezpośrednim kontakcie z kursem - aż cztery wśród tych ośmiu. Kolejna grupa to wypadki z udziałem nurków technicznych – dalsze trzy.

Jeszcze bardziej niepokojące jest to, co wynika z analizy tych wypadków, reakcji środowiska instruktorskiego na to, co się dzieje i konsekwencje, jakie za sobą niosły te zdarzenia.

WYPADKI KURSOWE LUB OKOŁOKURSOWE

1. Zaczęło się od wypadku w kamieniołomie Wildschutz. Ginie kursantka, podczas gdy jej instruktor zajmuje się innym kursantem. Partner tej dziewczyny (nurek techniczny) nie potrafi jej udzielić skutecznie pomocy na powierzchni wody. Konsekwencje żadne. Nie czy zostało to zgłoszone do IANTD jako wypadek kursowy.

http://jollydiver.com/smiertelny-wypadek-nurkowy-wildschutz/

2. Kolejny wypadek kursowy wydarzył się we włoskiej jaskini Fontanazzi, znany powszechnie, bo odbił się echem w całym środowisku. Konsekwencje ze strony federacji dla instruktora ITT prowadzącego kurs znów żadne, mimo ogólnopolskiego protestu, który podpisało ponad 300 nurków i instruktorów IANTD. Protest wspierało drugie tyle nurków technicznych i instruktorów z innych federacji. Instruktor prowadzący to szkolenie dalej szkoli w IANTD, a ja za sprzeciw, by tego tematu nie zamiatać pod dywan, zostałem dyscyplinarnie usunięty z IANTD. W sprawie tego wypadku toczy się obecnie postępowanie prokuratorskie i mam nadzieję, że w tej sprawie niedługo zostaną postawione zarzuty.

https://iantdaccident.com/pl/

3. Wypadek na Gardzie. W trakcie kursu lub dzień po zakończonym szkoleniu podczas nurkowania trymiksowego ginie nurek. Nurkuje w parze ze swoim partnerem z kursu. Prowadzącym szkolenie, które zakończyło się lub jeszcze trwało (na jedno wychodzi) był instruktor trener federacji ASTD. Konsekwencje żadne.

http://jollydiver.com/polak-zginal-kursu-nurkowego-full-trimix-gardzie/

4. Ostatni wypadek w roku 2017 z Hańczy, gdzie ginie kursantka podczas nurkowania ze swoim instruktorem. Nurkowanie bardzo głębokie wykonane na OC pomiędzy zajęciami kursowymi, które odbywały się na CCR (kurs CCR IANTD lub TDI). Dodajmy, że feralne nurkowanie wykonane zostało za zgodą instruktora i w pewnym zakresie w parze z tymże instruktorem. Znów prowadzącym jest instruktor trener. Temat jest świeży, więc na to, czy zostaną wyciągnięte konsekwencje, trzeba poczekać.

http://jollydiver.com/smiertelny-wypadek-nurkowy-hanczy/


No i tu warto się zatrzymać i spojrzeć, w jakim kierunku idzie nasz świat instruktorski i nurkowania technicznego.
Do tej pory nie słyszałem o zbyt wielu wypadkach na świecie, które wydarzyły się w czasie kursu, u nas aż cztery w ciągu kilkunastu miesięcy. Na dodatek w trzech z nich brali udział instruktorzy trenerzy, czyli najwyżsi stopniem w federacjach.

Mamy też na naszym polskim koncie jeden wypadek śmiertelny samego instruktora prowadzącego podczas prowadzenia przez niego kursu cave. Mowa o Robercie Kleinie, który zginął prowadząc kurs cave we Francji. To ewenement w skali całego świata.

Wszystkie te wypadki wydarzają się podczas szkoleń technicznych lub w bardzo krótkim okresie czasu od tych szkoleń. Wszyscy ci instruktorzy biorący udział w tych zdarzeniach mają bardzo krótką karierę jako instruktorzy czy instruktorzy IT.

Wypadek w Fontanazzi stanowił czarno na białym złamanie standardów. W pozostałych przypadkach, gdzie dostęp do dowodów mamy ograniczony, nie można powiedzieć o złamaniu standardów, by nie narazić się na pozew, ale na pewno trzeba powiedzieć o zaniedbaniu dobrej praktyki nurkowej.

Kolejna ważna kwestia to postawa moralna instruktorów w świetle tych wypadków. Tych, co w nich brali udział i tych, którzy byli tylko świadkami.

Oczywiście każdy ma prawo do obrony, ale czy można się bronić, kłamiąc lub pomijając istotne fakty?

- Według osób, którym instruktor prowadzący grudniowy kurs CCR na Hańczy opowiadał o wypadku, miał on parę wersji zeznań co do przebiegu feralnego nurkowania. W swoim oficjalnym oświadczeniu umieszczonym w internecie pomija również istotny fakt, że feralne nurkowanie było wykonane po zajęciach kursowych, a dnia następnego miał być kolejny dzień szkoleniowy. Podkreśla też, że nurkowanie zmarłej było solowe, mimo że je rozpoczęli razem.
- Instruktor obecny przy wypadku w kamieniołomie Wildschutz w ogóle się nie przyznał oficjalnie, że to było szkolenie.
- Jedynie instruktor prowadzący szkolenie w Fontanazzi w swoim oficjalnym raporcie do IANTD napisał, że puścił kursanta samego i tym samym złamał standardy IANTD. Jednak w pozostałej części raportu zrzucił całą winę za wypadek na kursanta, nie doszukując się swoich zaniedbań.
- Instruktor prowadzący w czerwcu 2017 r. kurs na Gardzie w swoim oświadczeniu, które upublicznił na FB na temat wypadku na Gardzie, nie wspomniał, że to było w czasie kursu tudzież następnego dnia po kursie. Wnioski z przejrzenia strony Fb organizatora

https://www.facebook.com/pg/KlubNurkowyAnaconda/photos/?tab=album&album_id=811498912342906


To, co ewidentnie łączy te wszystkie wypadki, to złamanie pryncypialnej zasady nadzoru bezpośredniego lub pośredniego przez instruktora nad kursantem!!! Jeśli przejrzycie standardy jakiejkolwiek federacji, wszędzie znajdziecie zapis o obowiązku nadzoru instruktora nad kursantem. Dlaczego w takim razie instruktorzy go nagminnie nie przestrzegają? Nie znają go czy go po prostu lekceważą?

Czego tak naprawdę my nurkowie powinniśmy oczekiwać po instruktorach, szczególnie tych najwyższymi stopniami?

Dla mnie instruktor to nauczyciel, na którego liczę, że mnie dobrze nauczy rzemiosła nurkowego. Będzie dla mnie ponadto wzorem w postępowaniu. Będzie aktywnie rozwijał swoją pasję, będzie odważny w swoich działaniach, jeśli popełni błąd to się do niego przyzna i wyciągnie wnioski. Jeśli ktoś popełni błąd obok to mu pomoże lub/i zwróci uwagę, a w sytuacjach istotnych dla środowiska nurkowego stanie na wysokości zadania i zabierze stanowisko.

A jak to było w praktyce u nas, bazując na zachowaniu instruktorów po wypadkach?

Sześciu instruktorów trenerów IANTD po proteście w kwestii wypadku w Fontanazzi wycofało się z kontynuowania protestu, by nie utracić swoich uprawnień, choć mieli czarno na białym na papierze informacje o złamanych standardach instruktora prowadzącego kurs.

Kolejnych kilkunastu instruktorów technicznych, znających dokładnie przebieg wypadku w Fontanazzi, nie bierze w nim udziału. Część z nich nie zgadza się z formą (mają prawo), część oficjalnie mówi, że dla nich to biznes, który jest ważniejszy i nie mogą sobie pozwolić na utratę kwitów instruktorskich. Wszyscy jednak dla swojego spokojnego sumienia deklarują, że będą protestować inaczej. Jak protestują inaczej - tego już się nigdy nie dowiedziałem ani nie zobaczyłem efektów.

Czy takiej asekuranckiej postawy, mającej na względzie w pierwszej kolejności dobro danego instruktora, chcemy oczekiwać od naszych instruktorów trenerów? Czy może chcielibyśmy, by odważnie walczyli o nasze sprawy i zasady bezpieczeństwa w naszej organizacji? Wszak między innymi po to przyznano im stopień instruktora trenera!!!

Ostatnio toczy się dyskusja a propos wypadku na Hańczy, o którego okolicznościach wie wielu instruktorów, tylko mało kto z nich zabiera głos. Dlaczego? Bo boją się krytyki i oszczerstw ze strony innych instruktorów. Tu wielkie ukłony dla naszych odważnych kobiet, które nie dość, że się merytorycznie odnoszą do tematu, to jeszcze podpisują się swoim imieniem i nazwiskiem.

Źle rozumiana „solidarność”, która występuje pomiędzy instruktorami i jego przyjaciółmi nurkowymi powoduje, że często przymykają oni oczy na to, co się dzieje i dla świętego spokoju omijają trudne tematy szerokim łukiem lub, co gorsza, aktywnie biorą udział w obronie kolegi, używając do tego manipulacji i oszczerstw w stosunku do tych, co chcą sprawę wyjaśnić.


Tak jak już gdzieś wcześniej wspomniałem, bycie instruktorem to nie tylko przywilej, który pozwala nam zarabiać pieniądze i brylować w środowisku, ale to też obowiązki i odpowiedzialność za innych, nie tylko podczas swoich kursów, ale zawsze i wszędzie, gdzie odbywa się nurkowanie. Jeśli tego nie akceptujemy, to może nie powinniśmy być instruktorami?

Kiedyś, żeby zostać instruktorem, trzeba było sporej praktyki (kilkunastu lat), a na kurs instruktorski było się zapraszanym, jak już środowisko cię dostrzegło na arenie i doceniło twoje dokonania. Instruktor poza opanowaniem metodyki nauczania musiał posiadać jeszcze doświadczenie, które się zbiera latami, a nie tylko dużą ilość nurkowań w jednym roku.
Mamy jeszcze wielu aktywnych instruktorów starej daty i jakoś oni nie mają takich kuriozalnych wypadków.
Parę dni temu dyskutowałem tu w Meksyku z miejscowymi instruktorami o tym, co się dzieje w Polsce i nikt nie mógł uwierzyć w przebiegi tych naszych wypadków. Po prostu nikomu tu nie mieściło się to w głowie, by tak przeprowadzić szkolenie.

Trzeba chyba sobie zadać w takim razie pytanie, skąd się to wzięło? Skąd taki nagły spadek poziomu szkolenia i etyki wśród instruktorów?

Pierwszy powód, jaki mi przychodzi do głowy, to kasa. Na nurkowaniach technicznych zarabia się duże pieniądze. Dodatkowo można sprzedać kursantowi dużo drogiego sprzętu i namówić na kolejne etapy szkoleń, które jak połączymy w pakiety i upchniemy w krótkim okresie czasu, to zarobimy jeszcze więcej.

Po drugie, na kursy instruktorskie i techniczne przyjmowany jest każdy, kto zapłaci, a centra prześcigają się w ogłoszeniach, że u nich najlepsze i najtańsze kursy instruktorskie. Przykład kursanta – kandydata na instruktora jaskiniowego podczas wypadku Fontanazzi, który został przyjęty bez odpowiedniego stażu. Inny zaś instruktor wydał mu zaświadczenie, że się nadaje, mimo, że też wiedział, że mu brakuje doświadczenia i stażu. Dla przypomnienia: wspomniany kursant to ten nurek, który po wypadku w Fontanazzi, gdzie stanowił parę nurkową z innym zmarłym później kursantem, chwalił się w drodze powrotnej do domu, że zrobił podczas tego samego szkolenia uprawnienia instruktora cave. Ani komisja szkolenia TDI, ani jego instruktor prowadzący nie widzieli w tym zachowaniu nic, co by się nadawało choćby dla nagany.


Patrząc na liczbę instruktorów IANTD, to w Polsce jest tyle samo instruktorów co w Meksyku, który jest kilkukrotnie większy od Polski i ma znacznie więcej miejsc nurkowych i prawie dwa razy więcej niż w Niemczech.

Warto zadać sobie pytanie, czy taka ilość szkolących jest nam potrzebna i dlaczego tak łatwo nam przychodzi decyzja o zrobieniu uprawnień instruktorskich, zwłaszcza że nadmiar zawsze znacznie obniża poziom.
Dzieje się tak dlatego, że w Polsce jest łatwo i tanio ukończyć kurs instruktorski, a każdy nurek techniczny traktuje to jako stopień podnoszący jego rangę w społeczeństwie, a nie jako narzędzie do dalszej pracy. W tym wypadku łatwo oznacza tandetnie. W Meksyku by przystąpić na kurs instruktorski cave powinno się mieć trzy asysty do każdego poziomu szkolenia (w sumie dziewięć, czyli ponad 3 tygodnie asyst). Mam obawy, że wielu z kilkudziesięciu obecnie instruktorów cave w Polsce nie ma nawet jednej asysty zrobionej.

Sposób budowania hierarchii w federacjach też nie sprzyja utrzymania wysokiego poziomu etyki wśród instruktorów. Dość jaskrawie było można to zobaczyć na przykładzie IANTD. Osobą odpowiedzialną za Polskę został człowiek, który nie podpisał protestu, mimo że uważał, że instruktor z Fontanazzi złamał pryncypialną zasadę bezpieczeństwa. Osoby twardo stojące za przestrzeganiem zasad bezpieczeństwa w świetle tego wypadku są po kolei wywalane. Poł roku temu ja, teraz zabrali się za kolejnych dwóch instruktorów którzy aktywnie prezentowali swoje niezadowolenia z poczynań IANTD. Za to na nowych instruktorów trenerów awansowali między innymi ci, co jednoznacznie deklarowali, że biznes jest dla nich ważniejszy niż kwestia łamania zasad w IANTD. Jaki to daje przykład kolejnym instruktorom? Odpowiedzcie sobie sami.

Kto się powinien w takim razie zająć tą patologią szerzącą się w środowisku instruktorskim?

Odpowiedź wydawałaby się prosta. Federacje.
Błąd!!! Federacje mają to gdzieś. Rozmawiałem z paroma przedstawicielami federacji po wypadku w Fontanazzi i nikomu na prostowaniu tych tematów nie zależy. Przyznanie się przez federacje, że wypuściło instruktorów niedoszkolonych na rynek, nie leży w ich interesie. Lepiej jest zamieść sprawę pod dywan, tych, co się z tym nie zgadzają wywalić, a miernym instruktorom pozwolić pracować dalej, bo federacja z ich pracy ma przecież profity.

Warto tu podkreślić, że ten problem występuje praktycznie tylko w federacjach technicznych takich jak TDI czy IANTD oraz w świeżo powstałych, takich jak np. ASTD. Kontrola jakości w federacjach rekreacyjnych, takich jak np. PADI, jest zdecydowanie większa i choćby jako przykład mogę podać wypadek w Meksyku, gdzie instruktor PADI tylko dlatego, że był świadkiem innego wypadku, został pro forma zawieszony do czasu jego wyjaśnienia.

Poniżej link do wydarzenia, które na szczęście nie zakończyło się wypadkiem śmiertelnym, ale daje sporo do myślenia. Prowadzący kurs instruktorzy musieli opuścić po tym zajściu szeregi CMAS i stworzyli nową federację techniczną IDF.

http://jollydiver.com/overhead/wygladac-kurs-nurkowania-jaskiniowego

To w takim razie kto ma się tym tematem zająć, skoro na federacje nie można liczyć?
Od razu odpowiem, że ja już się tym nie będę zajmował w takim stopniu, jak przy Fontanazzi. Moja wiara w sens takiego działania podupadła, kiedy parę miesięcy temu w Fontanazzi zostało przeprowadzone kolejne szkolenie podstawowe cave i znów przez kolejnego polskiego instruktora trenera jeszcze innej federacji technicznej NAUI. Ani to nie przeszkadzało kursantom, choć ciężko uwierzyć, że nie słyszeli o wcześniejszym wypadku w Fontanazzi, ani też nie przeszkadzało to instruktorowi, który wcześniej dość jednoznacznie i kategorycznie uznawał tą jaskinię jako nieodpowiednią do podstawowych szkoleń cave.
Jak niestety widać „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1335925836457652&id=1335853506464885

To co można z tym zrobić w takim razie?
Odpowiedź jest tylko jedna. Wszystko zależy od nas. To my się będziemy dalej szkolić, to nasi znajomi pójdą na kolejny kurs lub turystykę i to my będziemy opłakiwać w razie czego naszych bliskich i znajomych.

Ale mamy też potężne narzędzie w rękach, czyli nasze decyzje. Możemy bojkotować kiepskich instruktorów (w Polsce jest jeszcze dużo dobrych instruktorów, choć oni zwykle się mniej reklamują), możemy zapoznać się ze standardami i wymagać, by były one przestrzegane. Możemy składać wnioski do federacji, jeśli któryś z instruktorów na naszych oczach łamie standardy lub dobrą praktykę nurkową. Możemy omijać bazy nurkowe, gdzie tacy instruktorzy szkolą, a bazy nurkowe mogą nie wpuszczać takich instruktorów na swoje tereny. Możemy też naciskać na instruktorów trenerów, aby zajmowali jednoznaczne stanowisko, bo oni są między innymi do tego powoływani.

Możemy też opisywać w mediach takie nieprofesjonalne zachowania instruktorów, bo media to obecnie mocny bat. Warunek - powinni to robić instruktorzy i doświadczeni nurkowie, by informacja była rzetelna, a my sami dla naszego dobra powinniśmy takich ludzi szanować i chronić za odwagę, bo to, co robią, robią w naszym wspólnym interesie.

Tylko zahamowanie procesu tworzenia za wszelką ceną nowych instruktorów, kontrole prowadzone przez federacje odbywających się szkoleń i piętnowanie patologicznych zachowań może poprawić sytuację. Pamiętajmy tylko, że ryba psuje się od głowy, więc domagajmy się reakcji przede wszystkim od instruktorów trenerów. A jeśli oni nie dorośli do tego stanowiska rto zmieńmy ich albo zmieńmy federacje.

Na koniec musimy sobie zdać sprawę z dwóch ważnych rzeczy, a mianowicie:

- Wypadek w czasie kursu i w bezpośredniej bliskości kursu to tragedia, która nigdy nie powinna się wydarzyć i powinna być szczególnie surowo oceniana bez praktycznie żadnej taryfy ulgowej, a brak reakcji wszystkich instruktorów na to, co się dzieje wokół takich wypadków, to przyzwolenie na kolejne takie incydenty w przyszłości.
- I co za tym idzie, gdyby instruktor prowadzący kurs w Fontanazzi w styczniu 2017 r. z hukiem wyleciał po nim z IANTD, byłby to dobry przykład, jaki los spotka instruktora, gdy podobnie zlekceważy standardy bezpieczeństwa. Tym czasem IANTD swoją niezrozumiałą decyzją dało zielone światło dla pozostałych instruktorów, że nawet tak oczywiste złamanie standardów bezpieczeństwa, jak zostawienie kursanta bez nadzoru, będzie mniej karane niż nielojalność wobec władz federacji. Ten stan rzeczy uważam niestety za swoją osobistą porażkę. Gdybyśmy wtedy wszyscy twardo stanęli w jednym szeregu, zachowalibyśmy zdrowe zasady na naszym podwórku.

Na koniec wszystkim dobrym i solidnym instruktorom (a jest ich wcale nie tak mało) życzę, by nie przestali nigdy dobrze szkolić i swoje zasady przekazywali dalej.

No i winien jestem wam na koniec odpowiedź, dlaczego ja wojuję o te zasady, marnując na to swój czas, energię, pieniądze i zdrowie.

Po prostu uważam, że tak należy.

Krzysiek Starnawski
Instruktor FFS, CMAS, kiedyś też IT IANTD Wink
Sławek Hałka - 10-01-2018, 02:18
Temat postu:
Krzysztof Starnawski napisał/a:
Na koniec wszystkim dobrym i solidnym instruktorom (a jest ich wcale nie tak mało) życzę, by nie przestali nigdy dobrze szkolić i swoje zasady przekazywali dalej.
No i winien jestem wam na koniec odpowiedź, dlaczego ja wojuję o te zasady, marnując na to swój czas, energię, pieniądze i zdrowie.
Po prostu uważam, że tak należy.


Napisałeś coś Twoim zdaniem ważnego, więc pozwolę sobie odpowiedzieć.
Na początek powiem Ci to samo, co powiedziałem kiedyś na tym forum Wojtkowi. "Nie sądzę, żebyś był w stanie zmienić swoje otoczenie. Ale zawsze możesz zmienić swoją pozycję w tym otoczeniu."

Po co szarpiesz się z "duchem" organizacji takiej czy innej? Przecież doskonale wiesz, że praca w komercyjnej organizacji to boksowanie się z ludźmi o różnych prywatnych interesach, dla których w obliczu spraw biznesowych górnolotne (podstawowe) cele statutowe niewiele znaczą (jeżeli w ogóle były szczere na początku).
Masz swoją pasję, wielkie doświadczenie. Jeżeli częścią Twojej pasji jest nauczanie innych, wcale nie musisz tego robić w ramach organizacji. Możesz to robić zupełnie samodzielnie jako KS. Jesteś marką samą w sobie, czyż nie?
Z powodzeniem możesz szkolić ludzi łaknących wiedzy nurkowej na własną rękę. Jako KS, po cichu, bez rozgłosu, bez tworzenia nowej organizacji KS, bez wydawania plastików. Czy takie Twoje szkolenia nie potwierdzone plastikami byłyby merytorycznie mniej warte, niż Twoje szkolenia przeprowadzone w ramach takiej czy innej organizacji??

Pozostaje mały problem formalny. Ilu adeptów czułoby się usatysfakcjonowanymi po ukończeniu kursu (szkolenia) nawet u najlepszego na świecie instruktora bez plastiku (certyfikatu)?
ziemia - 10-01-2018, 18:02
Temat postu:
Plastików wymagają żeby zanurkowac w niektórych miejscach.
bastekpred - 12-01-2018, 22:48
Temat postu:
Krzysiek Starnawski często powołuje się na Jollydiver. Tam też często szukam informacji na temat wypadków. Próbowałem też kilkukrotnie napisać coś od siebie. Niestety moje posty nie zostały zaakceptowane przez moderatora. Wypowiadałem się merytorycznie i grzecznie lecz jak widać niezgodnie z "polityką" i interesem niektórych osób. Bardzo mi się nie podobają takie działania bo chronią one interesy wybranych instruktorów a narażają niesprawiedliwie interesy drugich. Nie mamy jako brać nurkowa możliwości prostowania tych krzywdzących słów bo posty nie są publikowane.

W mojej ocenie JollyDiver nie jest obiektywną stroną internetową i należy być ostrożnym w kreowaniu wniosków dla siebie na jej podstawie.

Dziś o dziwo po raz pierwszy "zasłużyłem" na akcept.
Daniel Kowalski - 13-01-2018, 08:28
Temat postu:
Krzysztof, niestety bardzo duża część wypowiedzi, które padały w całej "protestowej" dyskusji, można określić jako MARATON HIPOKRYZJI. Mam na myśli cytowanie osób, które same odwalały grube przypały na kursach i ogólnie w swojej działalności nurkowej. Nie będę jechał po nazwiskach, bo obiecałem sobie nie uczestniczyć w tego typu wojnach. Dziesiątki postów, które znikały, mieszanie do internetowych dyskusji osób nie związanych z tematem, że już nie wspomnę o chamskim obrażaniu żony Toma Mounta. Wzajemne rzucanie błotem, obelgi, groźby. Wstyd... Wszystkie te zachowania dotyczyły osób z obydwu stron "barykady". Wyrazy szacunku dla tych, którzy w tym wszystkim zachowali kulturę, rozsądek lub... po prostu przemilczeli sprawę. Bo czasem tak po prostu trzeba.
Jesteś mega nurkiem, robisz KOSMICZNE projekty. Czapki z głów i kopara w dół Wink Idź tą drogą póki masz siłę i rozpęd. Ale nie masz talentu do wojenek. Problem jest taki, że nie wystarczy się z Tobą zgadzać w 90%, bo za pozostałe 10 skoczysz do gardła.
Pamiętaj, że jesteś, co można śmiało napisać, osobą publiczną, rozpoznawalną w całym nurkowym świecie (i nie tylko nurkowym). Przyjmij (lub nie) radę ode mnie, szarego żuczka. Pisz na chłodno, na trzeźwo, ważąc słowa, zanim wciśniesz ENTER, pomyśl trzy razy.
Życzę sukcesów w działalności eksploracyjnej i przede wszystkim tego, żebyś nigdy nie miał wypadku na kursie.

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group and little modified v 0.1 by Mariusz