Wysłany: 22-04-2006, 09:19 kraina huraganów i rycerzy dżedaj
Hej!
Po ponad 40godzinach szwędania się po różnych lotniskach (i nie tylko ) dotarliśmy wreszcie do High Springs - krainy czarnego zakonu
Po drodze spotkaliśmy Wilmę - taki wiaterek wiejący w kółko Rolling Eyes, a wczoraj to nawet siostrę samego Luka Skajłokera - miła laska szkoda, że pierwsze co zrobiła to dała nam do "natychmiastowego przyswojenia" zmiany w standardach...
Różnica w czasie wynosi coś koło 6 godzin - czyli w tej chwili dochodzi u nas 8.00 rano.
Dzisiaj kolejny dzień szwędania się po okolicy - w planach mamy zakradnięcie się i podglądactwo w miejscu gdzie podobno powstaje jeden z najbardziej kontrowersyjnych sprzętów nurkowych - wyposażenie dżedaj, czyli miejsce gdzie wszędzie przyklejają naklejki H
Wczoraj byliśmy w Extreme Exposure i tam też wszystko było na H... no, może prawie wszystko Smile .
Natomiast w hotelu spotkaliśmy znajomego z... Hurghady Rolling Eyes mieszkającego we Włoszech - sympatycznego rycerza GUE - Mario Arena (fotka w naszym materiale o dirowcach) .
Tak wogóle to zapowiada się tu pierwszy pogodny dzień (Wilma mimo wszystko zrobiła swoje)- więc czas na śniadanie i... do pracy Smile
Wczoraj idąc do siedziby Halcyona zapytaliśmy o drogę w jednym ze sklepów. Wyjaśnili ładnie - okazało się, że do pokonania mamy ok. pół mili. Na nasze stwierdzenie, że zrobimy sobie fajny spacer, odwróciło się w naszym kierunku kilka głów z hm... niewyraźnymi, albo raczej nieco przestraszonymi minami...
Sprzedawca zaoferował, że nas podwiezie, albo załatwi jakiś samochód, a kiedy powiedzieliśmy, że zostawiliśmy nasze auto w hotelu specjalnie po to by się przejść - zatkało go całkiem Rolling Eyes
Okolica jest tu naprawdę rewelacyjna - jednak niezależnie od pory dnia nie widać nikogo chodzącego pieszo...
...wszędzie tylko te mruczące 8-śmio cylindrowce Cool
Wczoraj zrobiliśmy pierwsze nury .
Trafiliśmy fajnie bo mimo, że oficjalne zajęcia rozpoczynają się dopiero w piątek to każdy ćwiczy ile może. To, co najbardziej nam się tu podoba, to fakt, że nikogo nie trzeba zachęcać do ćwiczeń - to jedyny temat całej międzynarodowej ekipy, która się tu zjechała (oczywiście drugim tematem jest jedzenie ) . Do naszej dwójki dołączył sympatyczny i koszmarnie nieśmiały Raymond z Singapuru. Poniżej można go podglądnąć obok Doro.
Pierwszy kontakt z tutejszą podwodną okolicą robi spore wrażenie. Nurkuje się w źródłach, mających swój początek w jaskiniach/grotach/innych mniejszych lub większych dziurach .
Na pierwsze nury pojechaliśmy do Ginnie Springs - to co najbardziej nas zaskoczyło to... absolutna cisza . Rewelacyjny las, a w zasadzie puszcza otacza tu wszystko (być może niepotrzebnie się podniecamy, ale w Egipcie las jest towarem dość deficytowym ).
Ok. wjeżdża się do lasu (oczywiście po uiszczeniu odpowiedniej opłaty ) i dojeżdża się praktycznie nad samą wodę. Do wyboru mamy tu różne zatoczki o średnicy od kilku, do kilkunastu metrów. W każdej z nich można znaleźć dziurę na dnie której znajduje się źródło.
Oto największa z napotkanych zatoczek
Głębokość samych zatoczek to 1-5 metrów, a każda dziura schodząca głębiej ma jakąś malowniczą nazwę typu "Oko diabła", "Ucho diabła" itp... Woda oczywiście słodka .Jej temperatura jest bardzo stabilna ok. 21st. Widoczność... taa jak ktoś myśli, że w Egiptowie jest niezła - powinien tu przyjechać - z marszu jakieś 40m na wodzie otwartej, a w jaskiniach... hmm... ano zobaczyliśmy jak słabym światłem jest 18W HID - widoczność ogranicza praktycznie tylko zasięg latary.
Wejścia do wody są przygotowane przy każdym źródle w podobny sposób: szerokie schody, wyłożone antypoślizgowym materiałem, kończące się jakiś 1-1,5m pod wodą. Wejście/wyjście w twinie nie stanowi tu większego problemu.
Jak wspomnieliśmy, w każdej z zatoczek jest jakaś dziura - ta w której pływaliśmy należała do najmniejszych, zaliczanych raczej do gatunku "grota" niż "jaskinia" (choć w Egipcie obwołano by ją pewnie największą jaskinią na świecie ) . Fajna - przestrzeń wielkości małej sali sportowej z licznymi zakamarkami i jednym zakratowanym, wiodącym w dal, zaciskającym się korytarzem - wiodący do samego źródła. Krata ma jakieś 2x2 metry. Kiedy przed nią przepłynąć, okazuje się, że woda wypływająca ze źródła tworzy prąd o całkiem niezłej sile - prawie 0,7m/sek, który zabiera nas w drogę powrotną do wyjścia.
Wyjście... to jeden z ładniejszych podwodnych widoków jaki mieliśmy okazję oglądać w ostatnim czasie. Widać przez nie powierzchnię wody, przez którą świeci słońce, a otaczający las powoduje niesamowity "tunelowy" efekt... Trzeba tu wrócić
Każda zatoczka tworzy małą rzeczkę, wpadającą do większej rzeczki, a potem do jeszcze większej... Widoczność w rzece przekracza 40 metrów, a pływa w niej kilkanaście gatunków ryb kompletnie ignorujących kolesi z butlami na plecach...
Po raz pierwszy spotkaliśmy się tu z... żółwiem Kolega żółw miał ok. 50cm, skorupę porośniętą czerwono-rdzawymi glonami i zajadał coś, co wcześniej wygrzebał z dna...
Pływanie w rzece, po pływaniu w grotach/jaskiniach daje pewien ciekawy efekt. Otóż powietrze wydychane pod spodem, przedostaje się przez dno rzeki (które jest równocześnie sufitem jaskini) tworząc efekt "napowietrzacza w akwarium". Masa olbrzymich korzeni drzew, dużo życia, bąble powietrza i super widoczność zrobiły na nas bardzo duże wrażenie, a podobno widzieliśmy tylko troszeczkę z tego co można tu zobaczyć...
Oto widok na rzekę z jednej z zatoczek
Warto wspomnieć, że wszystkie wejścia do wody mają przygotowane miejsca parkingowe, stoły i ławy na sprzęt, a także toalety z łazienkami w których można wziąć ciepły prysznic...
Jako, że dochodzi tu 7.00 rano - czas wziąć się do pracy - do zobaczenia
bo skoro Wojtek przez trzy dni nie siadł do komputera
eee... zaraz nie siadł Siadamy przed kompem codziennie tyle, że na krótko. Inna sprawa to przesunięcie w czasie, które powiększyło się wczoraj w nocy (przeszli tu na czas zimowy) co powoduje jeszcze większe "rozbieżności".
Czy dostajemy w kość? Hmm - to bardzo względne pojęcie. Wymagania stawiane przez GUE są wysokie, ale dalecy jesteśmy od opinii jakoby to Fundamenty były kursem stawiającym świat na głowie a C1 czy T1 czymś z bardzo odległej planety . Szkolenia są wymagające, ale nie niemożliwe do przejścia.
Ciągle najbardziej podoba nam się fakt, że nikogo nie trzeba zachęcać do pracy - to cel "własny" każdego z naszych starszych i nowych znajomych .
Ciekawostki...
ano np. w czasie jednego z nurkowań w miejscu zwanym "Blue Grotto" ćwiczyliśmy strzelanie różnych typów bojek. Kiedy pora przyszła na największy wór, rycerza-strzelacza zaatakował słodkowodny żółw . Okazał się okrutnym krwiopijcą bo nie chciał się oddalić mimo, że biedny dżedaj użył bezpośrednich środków przymusu...
Sytuacja była o tyle zabawna, że strzelacz był oceniany i nagrywany przez jednego z bogów, więc starał się pozbyć natrętnego zwierza trzymając idealny trym i kontynuując ćwiczenie niezły widok...
Poniżej widok na wejście do wody w Blue Grotto (40mil na południe od High Springs)
Z innej beczki: dzisiaj mieliśmy wykłady z metodologii nauczania prowadzone przez Szefa Działu Kontroli Jakości GUE. Były to jedne z najciekawszych zajęć tego typu w jakich mieliśmy przyjemność uczestniczyć
duch napisał/a:
A nie jest to czasem jakowyś kursik na instruktora
Od kilku dni bierzemy udział w ITC (kurs dla chcących szpanować super plastikami )
adriano napisał/a:
szczerze, baaardzo lubie Wasze długie i profesjonalne posty
hmm... tu węszymy jakiś podstęp (jak na Polaków przystało)
Jeszcze przed wyjazdem spotkaliśmy się z grupką nurków i jakoś pojawił się temat Forum. Jeden z kolegów nurków powiedział, że zna nas z Forum gdzie widział nasze posty. Na pytanie, które ma na myśli? - odpowiedział "nie wiem - wszystkie są za długie"
W kraju wielkich 8-śmio cylindrowców właśnie minęła 6.00 rano. Za pół godziny wyjeżdżamy na nury (na miejscu powinniśmy być przed 8.00)
kjar napisał/a:
Czekamy na zdjęcia podwodne.
Jarku - już wcześniej wtrąciliśmy smutną prawdę - nie zabraliśmy do US. obudowy do aparatu. Jak do tej pory mieliśmy jedną szansę na zrobienie jakichkolwiek zdjęć pod wodą - było to pierwszego dnia, kiedy robiliśmy próbne nurkowanie.
Plan i czas zajęć jest tak rozłożony, że nie ma kiedy robić zdjęć: na powierzchni gapią się na Ciebie i czekają aż popełnisz błąd w ułożeniu sprzętu, jego przygotowaniu, nie wyjaśnisz czegoś, co może się wydawać tak oczywiste, że po co wyjaśniać, a może niechcący zapomnisz skontrolować co pozostali członkowie zespołu mają w sowich butlach... W wodzie trzeba się czaić i być ciągle gotowym na różne niespodzianki od drobiazgów typu opadające kolana (które zdecydowanie lepiej zauważyć przed oceniającym ) po "rekonfigurację" zespołu: miałem 4 osoby na wlocie do jaskini, a tu na raz są tylko trzy...
Łowcy błędów są wszędzie, wykorzystują zaawansowane technologie (prawdopodobnie wynalazca kamery był dżedaj ) w celu uświadomienia, że ćwiczenie wykonywane na 6,5m, to nie to samo, co ćwiczenie wykonywane na 6m... Trzeba się czaić, skradać, węszyć podstępy jakich nie spodziewał się nawet dzielny Zorro... Potem wyłazimy na powierzchnię i znowu to samo usmiech2
Ktoś mógłby powiedzieć, że to straszne i wogóle , a nam się to po prostu podoba Smile . Tyle, że żeby robić to dobrze, trzeba być skoncentrowanym na swojej pracy - niestety jesteśmy jeszcze o wiele za ciency żeby dodatkowo robić zdjęcia, ale pracujemy nad tym Smile .
Z zajęć wracamy kiedy w Polsce będzie coś koło 2.00 w nocy, więc pogadamy później Wink
1. Jak wygląda przestrzeganie wstępnych wymagań stawianych kandydatom na instruktorów? Czy przepłynięcie okreslonego odcinka (nawiasem mówiąc - czy odbywa się to w ABC?) musi mieć miejsce w założonym czasie, czy dopuszczają jakąś tolerancję? Czy np. zakaz palenia jest przestrzegany bezwzględnie, wszyscy to akceptują, czy są osoby, które "popalają" po kryjomu a może nawet nie po kryjomu, a wymóg "must be a nonsmoker" jest traktowany z przymrużeniem oka?
-pływa się wpław znaczy w majtasach i ewentualnie w okularkach (w masce idzie dużo wolniej) - oczywiście bez płetw; podany jest czas minimalny na przepłynięcie coś koło 0,5km i minimalny dystans do przepłynięcia na bezdechu (również tylko w majtasach )
-palenie jest bezwzględnym przeciwskazaniem do uczestnictwa w jakimkolwiek kursie GUE.
(za co bezwzględnie ich lubimy )
Mirka napisał/a:
2. Czy ćwiczenia które teraz wykonujecie z założenia wykonuje się w zespole trójkowym, czy różnie to bywa? Z tego co napisaliście wynika, że na jednym znurkowań w zespole były cztery osoby - czy to wynika z tego, że przygotowują Was do sytuacji 6 kursantów w czasie kursu?
-minimalny zespół to 2 maksymalny to 3 osoby; zajęcia dla kandydatów na instruktorów zakładają, że maksymalna szkolona grupa może liczyć 6 osób
-GUE nie prowadzi szkoleń indywidaualnych tzn. kurs dla jednej osoby
Mirka napisał/a:
3. Na jakiej zasadzie odbywają się ćwiczenia? Czy wygląda to np. tak, że jedno z Was pełni rolę instruktora, a pozostali kandydaci na instruktorów udają kursantów i komplikują Wam życie? Czy osoby prowadzące kurs uczestniczą w nim w czynny sposób, czy tylko pełnią rolę obserwatorów i poszukiwaczy błędów?
-każde z nas wciela się w każdą możliwą rolę: instruktor, operator kamery, asystent, kursant, przynoszacz czegoś do jedzenia
-kursant "trablmejker" to ulubione zajęcie naszych bogów...
-z założenia: nie wymagaj od kursanta czegoś, czego sam nie potrafisz - w momencie kiedy my jesteśmy poszukiwaczami błędów bogowie grzecznie słuchają kandydata na instruktora
Mirka napisał/a:
4. Czy robicie kurs ITC dotyczący nurkowania rekreacyjnego, czy macie w planach również ITC dotyczący innych typów nurkowań? Zakładając, że robiecie ITC w zakresie nurkowania rekreacyjnego - czy po nim będziecie mogli przeprowadzać kursy DIR Fundamentals i również Recreational TriOx?
-Obecnie uczestniczymy w zajęciach związanych ze szkoleniem na poziomie Fundamentals.
Jeżeli przeżyjemy na tym paskudnym jedzeniu do przyszłego tygodnia, to chcemy wziąć udział w podobnym szkoleniu dotyczącym programu OWD.
-Nasze plany - nasze życie. Czyli ponurkujemy i skrystalizujemy plany pod kątem naszych umiejętności
-Po obecnym zestawie kursów możemy uzyskać dopuszczenie do Egzaminu Instruktorskiego. ITC nie oznacza, że ktoś będzie instruktorem - to kurs oceniający, a także przygotowujący do powyższej roli .
-Jak na razie nie wiemy jeszcze jak będzie z naszym Triox'em.
Mirka napisał/a:
5. Ile osób uczestniczy w kursie, w którym bierzecie udział?
14+1 (samce + samice )
PS.
Bardzo serdecznie dziękujemy za wszystkie życzenia powodzenia, połamania płetw, zawsze drożnego "pi-valve" i inne serdeczności, które nam wysyłacie - są dla nas bardzo ważne...
Wczoraj dołączył do nas nasz znajomy Richard Lundgren i... od razu stało się ciekawiej .
Wielcy podzielili nas na nieco mniejsze zespoły i zadali nieco więcej pracy Smile. Pod koniec dnia doszedłem do wniosku, że dirowcy to mnie chyba nie lubią... Jakimś przedziwnym zbiegiem okoliczności trafiają mi się kursanci a to tracący przytomność, a to znowu krecący sobie (i innym) zaworami... itp .
Co niektórzy znaleźli też przyjemność w obserwacji moich krótkodystansowych biegów... W skafandrze nie mam "piwelwa", a robimy po kilka nurkowań w ciągu z omówieniami na powierzchni. Okrutni rycerze od razu zauważają zmianę w moim sposobie poruszania się pod wodą, kiedy pęcherz mam na granicy eksplozji i po wynurzeniu zaczynają od "to omówienie będzie dłuższe niż pozostałe...", po czym mrugając znacząco do reszty zespołu, przesuwają się pod okoliczny wodospadzik...
Doszedłem już do rewelacyjnych rezultatów w rozbieraniu się z wszystkich gratów, rozpinania skafandra jeszcze w wodzie i koziego galopu pod górkę...
Jak to wytrzymuje Dorota nie mam pojęcia... Może już przeszła na ich stronę? Jakiś urynorebrider?
Nieco poważniej. Najwięcej emocji wzbudził u Was fakt, że osoby palące nie mogą brać udziału w kursach GUE.
Jest to jeden ze standardów, którego świadome złamanie może mieć przykre konsekwencje dla instr. prowadzącego.
GUE promuje aktywny, zdrowy sposób na życie, a palenie nijak do niego nie pasuje - więc nie jest w żaden sposób tolerowane.
"...a co jak powiem, że nie palę, a będę palił np. w domu...?
Jak zwykle okazaliśmy się mistrzami na to jak można paląc niepalić...
Jeżeli ktoś przychodząc na kurs mówi, że akurat rzucił palenie - wszystko gra, pod warunkiem, że tak jest naprawdę. Jeżeli w czasie kursu okazuje się, że jest inaczej - dany osobnik kursu nie kończy, podobnie jak w sytuacji "a co jak wytrzymam na kursie, a potem znowu będę palił" - wtedy GUE informuje Cię, że uprawnienia zostały Ci cofnięte.
Żeby nie robić zamieszania - nie chodzi tu o sposób na to "jak ukryć, że jest się palaczem". Powiem - nie powiem - to nie jest rozwiązanie. Chodzi o styl i sposób na swoje życie, a także życie innych.
Albo ktoś akceptuje, że chcąc się szkolić i należeć do GUE nie może palić (a raczej nie powinien akceptować palenia), albo szkoli się gdzie indziej.
Zasady są proste i bardzo jednoznaczne.
Kolejny "problem": komercja; sposób na branie kasy za szkolenia nie dające żadnych uprawnień; lepiej szkolić się gdzie indziej - bo tam mam prawo nurkować głębiej... itd itp.
Jesteśmy instruktorami kilku organizacji nurkowych. Każdy z Was/nas ma prawo szkolić się gdzie mu się podoba - nikt nikogo do niczego nie zmusza.
Staramy się pozostać neutralnymi nie angażując się w rozgrywki "co jest lepsze", dając równocześnie możliwość wyboru tym, którzy rzeczywiście mają jakiś inny cel niż tylko pisanie, że to jest takie, a tamto owakie... (oczywiście jak to zwykle bywa najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy wiedzą "bo słyszałem" ).
Wybaczcie nie będziemy się angażować w tego typu "dyskusje".
Marcin napisał/a:
DIRowe Wojny,
hehe - nasz epizod powinien nazywać się raczej "pralkowe wojny". Ostatnio życie zmusiło nas do niby przypadkowego spaceru do ogólnodostępnej pralni...
Oj... się działo - możnaby wiele napisać, ale... ciuchy wyprane i wysuszone czym potwierdziliśmy, że wpełni zasługujemy na powszechnie uznawany tytuł "master of łoszin maszin" .
Od dwóch dni jest tu w miarę słonecznie Smile . Mamy nadzieję, że w Polsce też macie się nieźle Smile. Życzymy Wszystkim udanego popołudnia - tutaj nastał chłodny, ale słoneczny poranek Smile .
Jakieś 3 dni temu znaleźliśmy wreszcie coś do jedzenia . Może nie zabrzmi to zbyt górnolotnie, ale podgryzamy sobie radośnie sałatkę "Cole Slaw" usmiech2 ... Na jednej z półek w sklepie wypatrzyliśmy kilka gatunków czegoś, co jest sprzedawane jako "Polska kielbasa" ale po oglądnięciu tego cudu krytycznym polskim okiem - odpuściliśmy...
Pani kelnerka w "njasłynniejszym" tutejszym barze obraziła się na nas, bo zjadamy jedną sałatkę na pół i nie wypijamy po 1,5 litra kawy w ciągu 20min natomiast tzw. "dania obiadowe" wyglądają jakbyśby ich wogóle nie dotykali... Na szczeście dla nas (już zaczynaliśmy się martwić, że jesteśmy wybrańcami... ) podobne problemy ma np. Richard Lundgren - doświadczony skandynawski Dżedaj, który obgryza z podanych gigantycznych dań tylko marchewki i sałatę usmiech2
Pralnie już opanowałem - to teren ciągłej wojny albo się jest twardym i się wygrywa, albo się czeka pół dnia na 3 pary skarpetek...
Mania - tutejsze laski (szczególnie te w hm... średnim wieku - tak pomiędzy 50-60 lat) utworzyły prawdziwą mafię pralkową... Rolling Eyes Jedna zajmuje 17 z 18 dostępnych pralek, druga w tym czasie jakimś tajemniczym sposobem wypełnia 18 suszarek jednym koszem prania... Bylem twardy: kiedy ta druga czaiła się na ostatnią wolną suszarkę, prześliznąłem się jak Janek z "4-Pancernych i psa" przejściem o szerokości 1 metra (dla wspomnianych dziewczyn takie przejście, to szparka nie do pokonania i załadowałem suszarkę moim wsadem... Laski chyba poczuły, że nie będą miały lekko i niewiele brakowało a usłyszałbym pewnie "yo men" usmiech2 . Jednym słowem: pralnia nasza Smile
Wiadomości z frontu
Wczoraj wreszcie nastąpiły "zawody" w pływaniu (przesunięte z pierwszego dnia na przedostatni ze względu na stan mojego zdrowia Confused - za co jedni byli mi wdzięczni, a inni nie . I tu miła niespodzianka: Dorota znalazła się w 8-ce najszybszych wielkich samców. Przez cały odcinek (który tajemniczym sposobem z 450 naciągnął się do blisko 600 metrów) miała stały doping sporej amerykańskiej publiczności Smile. Widok był naprawdę niezły, tym bardziej, że po wyjściu z wody okazało się, że najniższy z facetów jest i tak o głowę wyższy od Doro Smile
Info dla Bartka: płynąłem wolniej niż w Egiptowie, ale się nie utopiłem
Mam wrażenie, że zaczynam rozumieć co amerykańscy dżedaj do mnie mówią... akcenty co niektórych powodują (przy szybkości z jaką rozmawiają), że profilaktycznie kiwam głową . A tu proszę - jestem pewny, że wczoraj jeden z nich powiedział "jes" Wink
Dzisiaj kolejny sądny dzień, ale już się przyzwyczailiśmy usmiech2
prosze bardzo - trochę niepowiązanych różności w dalszej części posta
Książę ciemnej strony mocy Forum napisał/a:
Wcale Wam nie współczuję
no nie... chcesz nas obrazić ? jak chcemy współczucia to piszemy: "chcemy współczucia"
Książę ciemnej strony mocy Forum napisał/a:
W czym teraz pływa Darth Vader?
hehe... dwóch najjaśnieszych pływa teraz w tych nowych "kółkach" - testują je na tzw. "zatarcie" (albo zaprucie ) - reszta bez zmian... no może z wyjątkiem niepełnej czerni
W tym sezonie mistrzowie pływają 350-tkach DUI w czarno-czerwonym zestawieniu - jakoś tak chyba niedirowo...
(dla niezorientowanych: szczegóły boskich konfiguracji można znaleźć w naszym temacie o dirowcach i ostatnim ITC )
Z całkiem innej beczki: może coś się nam pomieszało, ale tu wszędzie zaczynają się przygotowywać do świąt...??? Sklepy są pełne śpiewających jeleni/reniferów, choinek (na razie sztucznych i też często śpiewających ) i innych mery kristmesów...
Poniżej trochę fotek - szersze komentarze na życzenie
wejście do lokalnej bardzo "fejmus" knajpy
a tu wnętrze
a tu część banku gazów w EE/GUE
Raymond z Kanady wyjaśnia o co chodzi w s-drillu
robię odprawę przed nurem na, którym jeden z kursantów "stracił przytomność" (wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem )
takie ciekawostki można znaleźć w Hummerze
niestety nadmiar ciekawostek ogranicza miejsce dla podróżujących
Panos - filozof i matematyk, a przy okazji szef Działu Kontroli Jakości Szkoleń GUE - jedną z ciekawostek może być fakt, że aby otrzymać certyfikat po kursie GUE, trzeba skontaktować się z ww. Działem w celu przekazania informacji o pracy instruktora
Doro walczy ze sprzętem
a tu ja głoszę dobrą nowinę na temat różnych aspektów ratownictwa...
...a Ci udają że jest to strasznie interesujące :22:
schemat miejsca większości z naszych szkoleniowych nurkowań
cennik jednego z fajniejszych miejsc nurkowych
cała Ekipa z niewielkimi brakami kadrowymi
nasz hotelik
zakonnicy...
wnętrze lokalnego sklepu nurkowego
Beto - kumpel Lobstera prezentuje różne typy sosydżów
chwila przerwy
klasowe "nudy"
Gideon - instruktor z Singapuru - asystent bogów (dżedaj jak się patrzy)
zadam podchwytliwe pytanie
W świetle tego, że przymierzam się do zakupu BCD i śledzę wszelakie informacje nt. różnych wariantów - czy ktoś odważył się przyjechac na Wasz kurs z innym BCD niż H? (czy jedyną odważną jest Dorota, która odważyła się na żółty wąż )
eee... tak mało podchwytliwe? ...
ale genaralnie bardzo dobre
Zanim odpowiemy, dwa słowa wyjaśnienia (nieco później postaramy się popełnić w tej sprawie jakiś szerszy artykuł, co by dżedajów pokazać z różnych stron Smile ) :
Głównym celem GUE nie jest prowadzenie szkoleń nurkowych - porównywanie GUE z innymi typowo nurkowymi "agencjami" (SSI, PADI, LOK )- to nie najlepszy pomysł. Podstawą są tutaj badania środowiska wodnego i poszerzanie wiedzy na jego temat. Nurkowanie jest narzędziem, które ma temu służyć, a nie przeszkadzać Smile .
Gdyby to przełożyć na "polskie warunki", to GUE byłoby nazywane pewnie czymś na kształt "stowarzyszenia non-profit". Większość osób tu pracujących i współpracujących robi to dla samej przyjemności przebywania z innymi maniakami - to, czy ktoś pływa w czarnym, czy zielonym worku może mieć wpływ tylko na ksywę jaką mu kumple zapodają ... ale do rzeczy:
1. Jako standard szkoleniowy przyjęto konfigurację DIR. Taką konfigurację można złożyć z bardzo różnych komponentów, których producent nie ma żadnego znaczenia.
Nikt, nigdzie nawet nie sygnalizuje, że sprzęt ma być firmy Halcyon. Inna sprawa, że wiele osób jakoś sądzi, że jak kupię H - to będę bardziej dirowy niż jak będę miał DR - nic bardziej mylnego. Istotą pozostaje konfiguracja jako taka, a nie firma.
Czemu zatem tak często H pojawia się w kontekście DIR? Ano dlatego, że H został wymyślony tak, by spełnić wszystkie wymogi konfiguracji DIR (wymyślono go tworząc DIR), innymi słowy kupując H, mamy pewność, że kupujemy "dirowo" (zakupy nie robią z nas jeszcze dirowców Smile )
W wyniku uzyskania sporej popularności wsród nurków dirowa konfiguracja spowodowała zapotrzebowanie na taki, a nie inny sprzęt na rynku - stąd możliwość kupienią różnych komponentów produkowanych przez różne firmy.
Podsumowując: na kursie był sprzęt róznych firm, ale przeważał ten produkowany przez H.
Tomku jeżeli chcesz zbudować sobie konfigurację DIR - zrób to w oparciu o dowolne "kawałki" nie przejmując się literką H. Poznaj założenia dżedaj i poszukaj czegoś,co w Twojej okolicy ma fajny kolor, jest dostępne ze względu na serwis (a nuż coś zacznie się pruć ) ma odpowiednią dla Ciebie cenę Smile .
Wąż Doroty...
To, jak bardzo przeświadczenie, że dirowe musi być czarne jest obecne wśród nurków, mieliśmy okazję sprawdzić na własnej skórze (czyt. własnym wężu )
Jeden z kolegów zapytał Dorotę czemu ma żółty wąż? W odpowiedzi usłyszał, że akurat takie były w sklepie, a poza tym kursant może dokładniej zobaczyć jak jest poprowadzony Smile. Mity i inne opowiastki zazwyczaj zawsze wyprzedzają fakty - tak to już jest, ale co tam
Prawdę powiedziawszy nie umiałem znaleźć węża o odpowiedniej długości dla siebie: jeden był trochę za długi, a drugi trochę za krótki... Już chciałem kupić taki "szyty na miarę" (oczywiście w H ) kiedy w oczy wpadła mi żółtaczka Doroty Smile.
Okazało się, że jest idealny Smile Więc Doro ma teraz wszystko najdirowiejsze, a ja jestem wybrańcem
Jutro kończymy zajęcia i jedziemy podglądać manaty w Cristal River (będziemy męczyć naszą fizycznością Agę i Jonasa ).
Odpoczniemy kilka dni (tak wogóle do już jakiś czas jestem zdrowy Smile - serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia powrotu do zdrowia - zadziałały Smile ), a potem...
...czas na Klaifornię, Lobstera, gubernatora-terminatora i chude laski z dużym biustem .
Mamy nadzieję ponurkować trochę w tamtej okolicy...
...kończąc pierwszą część pobytu na Florydzie (druga nastąpi mamy nadzieję w przyszłym tygodniu )
W ostatnim dniu zajęć mieliśmy okazję popływać w rzece jak prawdziwi dżedaj - na skuterach . Próbowaliśmy najmniejszy z Gavinów - jazda była niezła, a i zwierza wszelakiego szwędało się wokół sporo i to w całkiem słysznych rozmiarach do dwóch łokci dochodzących.
Po raz kolejny byliśmy pod wrażeniem kilkunastu żółwi spotkanych w przeciągu niespełna godziny o rybach i innym wielonożnym obrzydlistwie nie wspominając
Poniżej porównanie zabawek dla małych i dużych dżedaj (tego większego to lepiej toczyć niż przenosic )
zdjęcie było zrobione późnym wieczorem po całym dniu zajęć - więc Doro nie ma najszczęśliwszej miny...
Szwędając się po tutejszych okolicznościach przyrody natknęliśmy się na taki oto pojazd
mający "pod maską" V8 Dodge'a
Z High Springs wyjechaliśmy w całkiem niezłych humorach i wróciliśmy do Agi i Jonasa w Crystal River. AiJ mieszkają z trzema kotami - oto jeden z nich
Aga z Jonasem po raz kolejny zafundowali nam sporo wrażeń - pojechaliśmy śledzić manaty, których jak się okazało jest w tutejszych wodach całkiem sporo.
Niestety fotka będzie powierzchniowa
Popularnym zjawiskiem jest tu snorkling z manatami, który radośnie uprawiają przedstawiciele naszego gatunku... Poniżej lokalna łódź - baza podglądaczy manatów
Nie trwało zbyt długo, aż tu całkiem nieoczekiwanie pojechaliśmy do Indian Rocks Beach nad Zatoką Meksykańską. Dziko podniecony polazłem na plażę w poszukiwaniu chudych lasek z dużym biustem i...
...hm... jakby to powiedzieć najdelikatniej... kaszaloty - to nawet chyba komplement
na wszelki wypadek zrobiłem zdjęcie tej części plaży gdzie łaziły tylko ptaki
Tak mi się przypomniało: po okolicy jeździ sporo campibusów - prywatnych domów na kólkach. Co ciekawe, za takim pojazdem holowany jest mniejszy - często jest to samochód terenowy albo van. Interesujący jest sam hol:
A tak ładnie wygląda zachód słońca w tutejszej okolicy
Od kilku dni mieszkamy już na zachodniej cześci US - w Los Angeles, a dokładniej w okolicach skąd pochodził Richie Valens (to taki koleś co śpiewał dobrych parę lat temu - w Polsce znany z filmu "La Bamba") - dolina San Fernando - tutaj króluje nasz forumowy Maciek/Lobster .
Maciek też ma kota, którego osobiście tresuje (bardzo wyszukanymi metodami, przygotowując go do roli "kota-zabójcy"
oto on:
Pierwszego nura w Pacyfiku zrobiliśmy... w nocy polując na lobstery, oglądając różne rekiny, kraby czy co tam jeszcze pływało...
Poniżej przygotowania do pierwszego nura na plaży w Malibu
Połaziliśmy trochę po okolicy, gdzie Pamela ratowała wszystkich w Słonecznym Patrolu (niestety akurat jej nie było na plaży )
Wleżliśmy też na kilka okolicznych szczyytów w górach Santa Monica - oto widok na ocean z trochę większej wysokości
Na linii horyzontu wyspa Catalina - jutro będziemy tam uprawiać podwodne pływactwo z tutejszymi rycerzami pływając m.in. w takiej przerośnietej moczarce kanadyjskiej zwanej tu "kelpem"...
Tak dla porównania Kalifornijski zachód słońca
Wczoraj byliśmy w Hollywood, szukałem Rambo, albo choć Britnej Spirs i...
...zdecydowanie bardziej wolimy morze i góry
kilka fotek na prośbę naszych wielbicieli :
siedziba GUE
jedna z hal produkcyjnych w fabryce Halcyona
no i szef WKPP, a zarazem głównodowodzący w Halcyonie Casey McKinlay na stanowisku montażu latarek
W Polsce prawie 10 rano, a tu prawie północ - więc czas spać - jutro ruszamy przed 5.00
Jak wy żeście ten cały stuff załadowali do tego Lobsterowego Civica??!!
gablota Lobstera to bardzo specyficzny pojazd... trza się nią przejechać - wtedy wszystko staje się jasne (gadki o mocy, która przerabia małą Hondę w Orła 1 na nic się nie zdadzą - ju mast traj...)
No i ostatni (nareszcie ) kawałek naszego pisania o tutejszych okolicach. W zasadzie powinniśmy napisać już o "tamtejszych" - wczoraj w nocy udało nam się dotrzeć do HRG, ale co tam...
Zacznijmy od końca, czyli od naszego pobytu w rejonie wyspy (i na wyspie) Catalina.
Wyobraźcie sobie, że jesteście jesienią w gęstym lesie. Przez żółto-zielone liście przebija się słońce, a miejscami widoczne jest mocno niebieskie niebo. Las jest na tyle gęsty, że trudno się w nim poruszać, ale na tyle intrygujący, że wciąga z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej... Co jakiś czas spotykamy olbrzymie głazy, kawałki skał tworzące małe ścianki...
Wychodzimy na zewnątrz i odwracamy się - ściana lasu wygląda jak pole jakiegoś zboża lekko falującego na wietrze. Ciasno zbite, ale ustępujące kiedy poruszać się w jego rytmie...
Tak właśnie odebraliśmy nurkowanie w kelpie - były to jedne z najciekawszych nurkowań w naszym życiu . Warto dodać, że nasza "ściana lasu" miała nawet 30 metrów wysokości i była przsycona różnymi formami życia: od wielu gatunków rekinów począwszy, przez małe i duże lobstery do Sea Lion'ów o różnorakich pomniejszych rybach i orleniach nie wspominając...
Tutaj postanowiliśmy powiedzieć prawdę o podwodnych zdjęciach, a w zasadzie o ich braku .
Kiedy zanurzyliśmy się w kelpie pierwsze o czym pomyślałem to "jak ukatrupic Lobstera" (chodziło o dwunożną odmianę tego osobnika płynącą kawałek przed nami). Zanim wylecieliśmy do US pytaliśmy go czy zabierać wszystkie graty do zdjęć pod wodą (mieliśmy 2 plecaki i torbę i trzebaby było zabrać dodatkową torbę foto)- a kolega Lobster/znawca stwierdził: "nie nie zabierajcie..." no i posłuchaliśmy go... po raz ostatni
Teraz musimy tam wrócić i zrobić foty, a naprawdę warto.
Temperatura wody to 14-16st, widoczność 3-15 metrów, prądy raczej nie występują.
Jedne z najciekawiej "skomponowanych" ogrodów kelpowych występują w miejscy nazywanym tu "Cassino Piont"
Jeżeli ktoś się zastanawia czy warto - nasza podpowiedź brzmi: warto! i to bardzo
Poniżej kelpowy lasek (w tle wyspa Catalina)
tutaj z mniejszej odległości
Na nurkowania wokół Cataliny pływaliśmy łodzią "Sun Diver"
poniżej Lobster i Doro pomiędzy nurkowaniami (przerwy na powierzchni są raczej krótkie 45-60 min, na jednym wypłynięciu robi się 3 nurkowania)
a tu Gina nazywana przez niektórych "T2" - laska z zakonu, która właziła do wody mimo ustrojstwa, które jej założono w celu usztywnienia kolana (bo se zrobiła ałła)
droga powrotna, a my knujemy w sprawie "H"
Na nurkowania robione z wyspy ( Cassino Piont) pływa się promem, a potem startuje z brzegu.
Tak wygląda zatoka "9 Moon Bay"
a tu kawałek urokliwego mikro-miasteczka Avalon
Ilość osób nurkujących była... hm... spora
tak się tu włazi do wody:
a tak się wyłazi
Jeżeli ktoś uważa, że w Egiptowie robi się "nurkowy przemiał kursowy" to warto żeby zobaczył tutejsze okolice . To co zobaczyliśmy w kilku miejscach, a co nazywane było "kursem" postawiło nasze pojmowanie tego tematu na głowie... To bardzo smutne, ale ilość jednoznacznie przebiła się tutaj przez "jakość"
Ciekawostka dla tych, co to dyskutują w jakim kolorze ma być czarne skrzydło
Odpowiadając na jedno z pytań i trzymając się dalej skrzydlatego tematu przedstawiamy (prawdopodobnie po raz pierwszy w Polsce ) :
tak, tak... to nie złudzenie Rycerze Dżedaj muszą być gotowi na każde wyzwanie
Więcej na temat prujących się worków, zacinających inflatorów, czy nowych okrągłych worków zrobionych jak to się wyrazili forumowi znawcy "w celach komercyjnych albo dla tych którzy nie umieją pływać" - napiszemy w niezależnym temacie związanym z Halcyonem.
Za niedługo postaramy się też napisac trochę więcej o GUE. Dla tych, którzy lubią się doskonalić: jeżeli nie zdarzy się jakiś koniec świata, to niedługo można się spodziewać polskiej wersji podręcznika GUE Tech 1 .
Wylatując ze Stanów spóźniliśmy się na samolot i polecieliśmy dzień później
Teraz trochę odpoczniemy, poukładamy sobie wszystko i... zabieramy się do nurkowania
Bardzo serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy "byli z nami" w czasie naszych "przeszpiegów" w zakonie i nie tylko... Mamy równocześnie nadzieję, że przybliżyliśmy Wam choć trochę tutejsze "okolice".
Jeżeli pojawią się jakieś pytania - postaramy się na nie jak najszybciej odpowiedzieć
Czyli mamy już nowych, polskich instruktorów GUE czy nie? Nie było chyba żadnej konkretnej przechwałki
hehe
rycerze się nie chwalą
a tak bardziej poważnie: widziałeś ile Luk Skajłoker musiał się naskakać z Jodą na plecach, a i tak nie został jeszcze dżedaj... ja skakałem z jednym z bogów (przy nim Joda wygląda jak mały pluszowy miś) i tez klapa
całkiem poważnie:
skończylismy dwa kursy instruktorskie GUE: Fundamentals i OWD, aby dostać czarne peleryny musimy wziąć udział w 3 asystach przy kursach Fund. i potem jak będziemy grzeczni ( i nauczymy się stać na jednej ręce Wink) mamy zgodę na Egzamin Instruktorski - jak go zadamy hm... kupię se hełm lorda Vadera (widziałem taki w US. - fajny razem z syntezatorem mowy).
Do tego czasu możemy używac mieczy świetlnych, udawać mądrale przed tymi co nic nie wiedzą ale wszystko pod okiem jakiegoś mistrza - już za niedługo jeden taki tu przyjedzie - będzie sam - to mu odpłacimy za wszystko ...
W praktyce oznacza to, że jeżeli moc będzie z nami, to samodzielne kursy będziemy mogli prowadzić gdzieś po pierwszym kwartale przyszłego roku Smile
Część pytań typu "jak to było na kursie w US ?" dostajemy w formie tajnych maili Nie mamy niczego do ukrycia - jeżeli jesteście zainteresowani jakimiś szczegółami - piszcie. Postaramy się jak najszybciej odpowiedzieć Smile
Jak Was oceniano - czy decyzja o pozytwnym zaliczeniu kursu jest wypadkową obserwacji Waszych poczynań w trakcie całego kursu, czy może jest tak, że najpierw robiliście coć "na próbę", a dopiero potem "na zaliczenie" i dopiero to było oceniane? Jakie są kryteria oceny - czy są ściśle zestandaryzowane, czy trochę zależą od widzimisię oceniających?
Oceniani byliśmy w kilku kategoriach . Na początek robiliśmy asystę przy IE takich trzech dżedajów - polegało to na tym, że udawaliśmy kursantów, bedą równocześnie obserwowanymi przez bogów - jaki ogólnie poziom obycia z wodą i tymi wszystkimi pokrętłami posiadamy. Mieliśmy też do zrealizowania zadane problemy - podglądali nas czy ładnie potrafimy udawać, że coś nam nie wychodzi . Kolejną cząstkową oceną była na tym etapie praca w zespole: komunikacja, rozwiązywanie niezależnych problemów, umiejętność prowadzenia zespołu, właściwego reagowania w sytuacjach skrajnie krytycznych (czy dbamy o zespół czy tylko o siebie ) .
Później nasze ITC . Ocena dotyczyła m.in. umiejętności prowadzenia wykładu (zadanego, przypadkowego, w zastępstwie chorego kolegi ) - tu miałem spore problemy - Ci co mnie znają wiedzą, że lubię gadać, tymczasem bogowie ustalili normy czasowe w których trzeba było się zmieścić - ale się wkurzałem
Tutaj było sporo ocen cząstkowych: ogólna prezencja, sposób mówienia, intonacja (np. przypadkowe użycie jakiegoś nieprzystającego słowa typu "fak" = dyskwalifikacja) i kontakt z grupą, mieszczenie się w czasie wykładu , to jaki jest plan uczącego - czyli jak chytrze chce przekazać takie czy inne zagadnienia i na ile jest to jasne dla uczących się.
Na tym etapie zaczęli się pojawiać trablmejkerzy, czyli uczniowie z problemami (oczywiście zawsze grali ich bogowie - więc było bardzo interesująco...)
Suche "drill'e" - czyli jak to dopasować, a po co jest ten karabinek, a czemu suchy taki, a nie inny, a może by tak założyć butle zaworami do dołu , S-drill, V-drill, strzelanie bojki, machanie kończynami uzbrojonymi w płetwy itd itp.
Zajęcia w wodzie...
tu się działo Prowadziliśmy różne nurkowania z programu Fundamentals, w każdej grupie (były 3) zawsze czuwał nurek-wynalazca. Ocena j.w. + zapewnienie pełnego bezpieczeństwa studentom od momentu przyjazdu na nurkowisko do jego opuszczenia. Wykrywanie problemów i umiejętność panowania nad grupą nieco zdezorientowaną przez super-studenta, umiejętność pracy z kamerą. Każdy z nas był: studentem, instruktorem, kamerzystą, asystentem.
Ocena przyszłych instruktorów składała się m.in z tego jak prowadzą odprawę na powierzchni, jak realizują to co powiedzieli, jak wyglądają ich (instruktorów) umiejętności w czasie kiedy pojawia się duża porcja stresu (np. jeden problematycznie-dominujący student każdemu coś porawiał, czymś kręcił, w końcu zakręcił zawór jednemu kolesiowi, zaraz potem zakręcił swoje zawory i... stracił przytomność ) - instruktor oceniany był na kilku płaszczyznach - poza kontrolą właściwymi procedurami bogowie gapili się jaki w tym momencie ma trym, jak prowadzi akcję ratowniczą, jak omawia tak "zakończone" zajęcia z pozostałymi studentami ; a oprócz tego jaki kontak ma instruktor z grupą - na ile zrozumiale "mówi", jak korzysta z komunikacji świetlnej itd...
Pomysły naszych studentów były z piekła rodem , ale bardzo szybko pokazywały zakres umiejętności i doświadczenie instruktorów - całość oczywiście na filmiku - co by potem nie było, że tak nie było
Dalej: omawianie materiału video - oceniana była m.in. umiejętność wychwycenia błędów, personalizacja studnetów (czasem ktoś mówił "widzisz Dżon, w tym miejscu masz zbyt pionową pozycję, a na to Dżon: nie sądzę na tym filmie jestem w żółtym kapturze, a ten koleś ma zielony )
Każdy kandydat na instruktora był oceniany niezależnie przez 4 bogów, którzy potem porównywali swoje oceny i wystawiali jedną wspólną. W każdym momencie kursu, każdy kandydat wiedział gdzie ma słabe punkty i nad czym może (jeżeli chce) pracować.
Mirka Żytkowska napisał/a:
Jak oceniacie poziom pozostałych osób uczestniczących w tej całej zabawie? Ile osób z całej 15 zostało dopuszczonych do egzaminu instruktorskiego? Czy były osoby które kompletnie nie przystawały do poziomu, czy też ewentualny brak sukcesu w ukończeniu kursu spowodowany był małymi wpadkami, na które rycerze zakonu nie przymykają oka?
Trudno mówić o kimś kto przez kilka ostatnich lat robi skomplikowane nurkowania eksploracyjne na wysokim poziomie, że jest taki sobie, szczególnie kiedy oceniający takich nurkowań nie robią , ale... łatwo zauważalna była różnica pomiędzy dobrymi nurkami, a dobrze uczącymi nurkami - to, że ktoś jest w czymś dobry wcale nieznaczy, że potrafi tego dobrze nauczyć...
Do egzaminu bezpośrednio po ITC nie został dopuszczony nikt. Końcowa ocena nigdy nie jest ujawniana - każdy z kandydatów odbywa indywidualną rozmowę z oświeconymi i dowiaduje się co powinien jeszcze zrobić... Jeżeli chce ujawnia to, jeżeli nie - nikt go nie pyta.
W GUE nie ma przymykania oczu. Jeżeli ktoś czegoś nie umie - to nie umie. Jeżeli łamie standard - to klapa (przykładowo: za próbę zrobienia kursu osobie palącej instruktor przestaje być instruktorem, kursantowi, który zataił fakt palenia odbiera się uprawnienia itd.) - bardzo mocną stroną jest tutaj Dział Kontroli Jakości - składa się z 5 niezależnych osób niezwiązanych bezpośrednio ze szkoleniami. W każdej rozpatrywanej sprawie podejmują decyzję, która jest nieodwołalna i żaden z bogów nie ma na nią wpływu .
Mirka Żytkowska napisał/a:
Jeżeli dojdzie do zdawania przez Was egzaminu instruktorskiego - gdzie on będzie miał miejsce, ile potrwa i co w jego ramach będziecie musieli zaprezentować?
Przed nami 3 asysty w Fundamentalsach - mamy nadzieję zrobić je na początku przyszłego roku. Po trzeciej dowiemy się co dalej - jeżeli nasz Mentor (taki dżedaj co wszystko wie ) mrugnie porozumiewawczo 9 razy lewym okiem - wszystko gra, jeżeli 8 razy - klapa
Nasze IE będzie polegało na przeprowadzeniu kursu Fundamentals od początku do końca, będąc stale obserwowanym przez co najmniej 2 dżedajów najwyższych rangą.
Niestety/na szczęście nie wszyscy zaliczają ten egzamin . Jak wszystko się uda - chcemy go zorganizować np. na wiosnę z "pomocą" tych, którzy będą chcieli się u nas uczyć
PS.
Na opis kursu podstawowego zabrakło już miejsca
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum