Wysłany: 13-10-2007, 00:07 Divemaster w drodze....
8) Od pewnego czasu - od dosyć drugiego tak na prawdę powiedziawszy, bo od początku września (a tu znienacka już połowa paździenika) - jest znów w Hurghadzie forumowa Indianka. Celem tego przyjazdu jest kurs Divemastera... 8) (Alicji oczywiście )
Początki... pierwszy dzień na łodzi (fota nie była zaaranżowana....)
Dla Ali szkolenie tego typu jest sporym wyzwaniem - Ci co Indiankę znają osobiście, wiedzą, że rozmowność nie jest (a może raczej nie była.... ) jej mocną stroną. Aczkolwiek po miesiącu mogę powiedzieć, że to prawdziwa Wiele Słów. Nasz (mój i Barta) sprytny plan polega na powolnym, acz nieuchronnym konfrontowaniu Ali z wyzwaniami "krasomówczymi" i nie tylko. I wydaje mi się, że nowopoznawane przez Alicję osoby, nie określiły by jej już przymiotnikiem - mało rozmowna
Ale ... Alicja nie tylko pokonuje nowe wyzwania (np. trenując pływanie). Realizuje także swoje możliwości - ma wrodzony talent do prezentacji (rzadko kiedy osoba za pierwszym razem robi je prawie bardzo dobrze).... choć na filmiku chwile pt. "wrrrr.... znowu nie wyszło"
Dodatkowo realizujemy obecnie projekt mapowania HomeWreck'u (po raz kolejny.... bo jak może ktoś pamięta, w bazie wisi efekt zeszłorocznego mapowania Michała i Sardyny). Alicji plan zakłada trójwymiarową mapę uzupełnioną fotografiami. Mam nadzieję, że też zawiśnie w bazie we właściwym miejscu... Mamy już trzy nurkowania za sobą, wstępne projekty, a przed nami pewnie jeszcze ze dwa nurki... (jak twierdzi szefowa projektu - Alicja 8) )
Alicji udało się już przy-asystować przy pełnym i niepełnym kursie Open Water, gdzie skonfrontowana została z podejmowaniem samodzielnych decyzji, organizacji, pomocy przy pokonywaniu trudności w nauczaniu czy prezentacji umiejętności. I muszę przyznać, że pracuje się z nią super - umiejętność znajdowania się we właściwym miejscu, łatwość komunikacji (także werbalnej z kursantami), poziom umiejętności - budzi respekt (nie wiem co na to Bartek, ale może też coś dopowie, bo Ala jemu także na kursie pomagała).
Zdarzyła się także mała znienacka - okazało się, że Alicja będzie opiekować sie nurkiem, który miał dłuższą przerwę w nurkowaniu. Na takie stwierdzenie, najpierw Ala zamilkła, potem wydała z siebie jęknięcie pt. ale czy ja dam radę? Dała radę w bardzo dobrym stylu (odpowiadając między innymi na masę pytań, mniej lub bardziej szczegółowych).
Poniżej Ala i Tomek (po całym dniu wspólnego nurkowania).
Przebywając z Alicją na co dzień stwierdziliśmy z Bartkiem, że ma ona niebywałą umiejętność, W obecności obiektywu skierowanego w jej stronę, Alicja znika.... powinna zostać szpiegiem czy coś. I podobno robi to bezwiednie... taka znikalność fotograficzna ... hihihi... (choć parę razy się udało Alę ująć...) - nawet w uśmiechniętej okoliczności....
Ala zniknięta:
Ala niezniknięta (i jeszcze dodatkowo ujęta na filmie - może ktoś coś ujawni...? z ówczesnych obecnych):
Mam nadzieję, że Ala sama coś dopisze, po stwierdziła, że musiałaby zacząć pisać pamiętnik... (i mam nadzieję, że czymś się z niego podzieli....), bo tyle się rzeczy przytrafia... że szkoda byłoby zapomnieć.
nie wiem co na to Bartek, ale może też coś dopowie, bo Ala jemu także na kursie pomagała
na jaw wyszlo pewne fajne okreslenie - ktore uroslo z czasem do rangi "powiedzenia", okazje do ujawnienia zatrzymam sobie jednak na bardziej stosowna chwile
musze przyznac ze talent do unikania zdjec jest przez caly czas w uzyciu, czego doswiadczylem dzisiaj na wlasnej skorze podczas calego dnia zajec w warsztacie
ala dopiero postawiona przed ultimatum - albo dasz sobie zrobic jakies zdjecie, albo bede je robil ci w nieskonczonosc, az uznam ze jakies wyjdzie - zaczela nawet pozowac w pewnych momentach
udalo mi sie jednak wyczaic kilka chwil, kiedy ustrzelenie obiektywem zapracowanej indianki bylo mozliwe
celem dzisiejszego dnia bylo poznanie anatomii zaworow od butli, wraz z wykonaniem pelnego serwisu (demontaz, rozbiorka, ocena zuzytych elementow oraz stanu wnetrza butli, wstepne czyszczenie, doglebne szorowanie w plynie czyszczacym, skladanie calosci polaczone ze smarowaniem, oraz montaz w butli)
ponizej kilka ujec z tego pracowitego dnia, moja robota ograniczala sie w zasadzie do przynoszenia kolejnych butli, odnoszenia gotowych, gaszenia i zapalania swiatla ... no i prob wypatrzenia odpowiedniego momentu...
.. Ala znikalna i Ala nieznikalna. Dzisiaj Alicja zniknęła nam na cały dzień, ale nie za sprawą ciągle wymierzonego w nią obiektywu. Dziś była kolejna wielka próba - snorkeling z gośćmi ze Szwecji i na dodatek z naszym nowym wyrywaczem niewieścich serc - Carle. Alicja nie dość, że ubrana w czerwoną (o zgrodzo (!) podobno koszulkę), to jeszcze w niczego sobie nastroju wróciła po całym dniu pracy i jutro ma podobny.... czyli Indianka is set free now (no.... prawie).
Napis na koszulce wygląda na "taf" [tough] - i takim określeniem można by określić dzisiejszy dzień, mimo wyluzowanego nastroju Alicji "po". Mam nadzieję, że Ala znajdzie czas i motywację aby podzielić się wrażeniami - bo wydaje mi się, że czasami emocje / wrażenia / odczucia bywają ogroooomne 8) i ciekawie byłoby posłuchać snutych opowieści... bo era: "siedzenia cichutko w kąciku i czekania na to, aż problemy same nas miną" bezpowrotnie chyba przeminęła....
Hmmm IMHO "znikalność" Ali to chyba jakiś mit ... Na dowód 2 pierwsze z brzegu zdjęcia zrobione nie dalej jak tydzień temu, a na nich Ala uśmiecha się, pozuje do zdjęć
Moja "znikalność fotograficzna" nie jest mitem
ani nie należy do przeszłości i raczej nie przejdzie do przeszłości.
Tak samo jak znaczenie "Wielu Słów".
Po prostu czasem się "wyłącza", ale wciąż instynktownie wyczuwam obiektyw
skierowany w moją stronę.
Ostatnie dwa miesiace dla mnie pełne były nauki, pracy,
wyzwań, niespodzianek... Zdobywanie doświadczenia nie jest łatwe,
ale nie jest tez straszne. Jakkolwiek nie byłabym przerażona rano
(np po zupełnie niespodziewanej informacji: "dzisiaj popłyniesz ze szwedzkimi snorklowcami")
popołudniu okazuje sie że nie taki diabeł straszny.
Chociaż po dwóch dniach pracy na łodziach ze snorklowcami stwierdziłam, że jest to
dużo trudniejsze niz praca z nurkami i wcale nie z powodu różnic językowych.
Praca z nurkami to zupełnie osobny i niesamowicie obszerny rozdział
tej historii. Każda grupa, każdy jeden nurek z jakim do tej pory mialam
okazje pływać uczył mnie czegoś innego, choć może wielu nie zdawało sobie z tego sprawy.
Było tego tak wiele że gdybym chciała napisac tu cos w rodzaju relacji wyszedłby
tasiemcowy elaborat. Wiele przemysleń, spostrzeżeń i innych takich trudno byłoby nawet ubrać w słowa.
W moim przypadku duże znaczenie miał także fakt, że zanim zaczęłam ten kurs miałam
okazję zdobyć trochę doświadczenia terenowego (chociaż wciąż nie wszystkie mapki
potrafię narysować z pamięci) i przyjrzeć się nieco (z pozycji gościa, ale za to przez dość długi czas)
funkcjonowaniu bazy.
Od dawna wiem doskonale, że praca w centrum nurkowym to nie jest coś w rodzaju wakacji jak sądzi wielu ludzi.
Czasem pływa się z delfinami, a czasem trzeba gdzieś
coś w bazie posprzątać, poukładac sprzęt w wypożyczalni albo coś innego w tym stylu, całkiem prozaicznego.
A nawet jak sie pływa z delfinami to wcześniej trzeba mnóstwo rzeczy przygotować, sprawdzić,
sprawdzić jeszcze raz, a po powrocie zacząć przygotowania do następnego dnia.
Po powrocie do domu starać sie nie zasnąć przed komputerem lub nad książką...
Trochę też musiałam powalczyć z tym swoim "Wiele Słów", tym bardziej, że w bazie pracuje sporo ludzi,
tylko z dwoma osobami mogę rozmawiać po polsku, a pozostali jak mówią po angielsku to każdy trochę inaczej.
Dla osoby, której znajomość angielskiego do tej pory przydawała sie do czytania książek i artykułów głównie
na tematy geologiczne to spore wyzwanie.
Czeka mnie jeszcze sporo atrakcji m.in. wykłady, egzaminy, skończenie mapy.
Minęło parę tygodni (a nawet miesiecy),
kurs divemastera biegnie dalej swoim tempem i powoli
zbliża się do końca.
Najważniejszymi dla przyszłego divemastera wydarzeniami
ostatnich tygodni były:
- przerzucenie się z pianki na pierwszego w życiu suchacza. Mimo początkowych
obaw już po pierwszym nurkowaniu okazało się że nie taki suchy straszny,
a powietrze w butach nie oznacza nieuchronnej katastrofy
nawet jeśli jest go tam trochę więcej niż powinno,
- pierwsza w życiu przejażdżka skuterem i to ze stage'm u boku,
- asysta przy kursie OWD gdzie wszyscy uczestnicy łącznie z instruktorem
byli Finami i przez większość czasu mówili po fińsku co dla asystenta mającego
ułatwiać pracę instruktora było pewnym utrudnieniem. Moje asystowanie trwało
trzy dni i chyba mimo nieznajomości fińskiego poszło mi całkiem nieźle,
- nurkowania z dwunastoletnimi nurkami Junior OWD ze Szwecji i Polski,
- asysta przy kursie rescue Moniki_K, która tak szybko radziła sobie z nurkiem
panikującym aktywnie, że ani razu nie udało mi się wykorzystać w pełni zdolności
aktorskich,
- zrobienie fundamentów w wersji tech, ale to już zupełnie inna historia...
Stopień nurkowy: Instruktor
Wiek: 51 Dołączyła: 28 Maj 2008 Posty: 274 Skąd: NRW
Wysłany: 31-07-2008, 19:30
8)
należy na reszcie odświeżyć temat - co prawda jedna droga divemasterska się skończyła, ale druga się zaczęła (to w kontekście Alicji, która zdobywa coraz to nowsze doświadczenia i z po każdym z nich jest... mhm.... silniejsza ). Jest też trzecia droga - nowa - Moniki 8)
Monika zaczęła szkolenie na początku lipca i mamy nadzieję zakończyć pod koniec sierpnia, kiedy M wróci do PL . Przy każdym kandydacie na DM są inne wyzwania i dla instruktora, i dla kandydata. Dwie ostatnie kandydatki na DM (Ala i Monia) są w pewnym sensie "prostym" materiałem (jeżeli pozwolicie tak mi to określić), bo całe szkolenie od OWD odbyły z nami. Więc można by powiedzieć, że znamy je od początku drogi, kiedy ta była jeszcze ledwie rysującą się ścieżką. Ale każda z nich stanowi(ła) inne wyzwanie i proste to na pewno nie jest ... ale za to inspirujące
Monia zaczęła specyficznie - rozwalonym kolanem i walniętą głową (i prześwietleniem kolana, a nie głowy). Ale za to w jakim stylu rozwalonym (na safari po pustyni). Potem było już coraz lepiej Prawie - bo jeszcze się okazało, że nie da sie nurkować ze względu na bolące zęby... aczkolwiek już przeszło (podobno).
... czyli prezentowania umiejętności (jeszcze parę rzeczy w tej materii zostało do zrobienia.... zaprezentowanie z Alicją różnych ćwiczeń w parze przed "realnym kursantem" a nie ... wiadrem (? wiadro to było dziewczyny ?) ).
Poniżej dziewczyny przed wspólnymi prezentacjami, gdzie początki były trudne (kursant raz został "przepłynięty", aby nie powiedzieć "przejechany" ).
W międzyczasie Monika zalicza kolejne dawki teorii i praktyki (m. in. asystowanie przy szkoleniach) - udało się nawet przyasystować nowemu instruktorowi z Finlandii - Jarkko'wi oraz Gosi i mnie).
Asystując przy Jarkkowym AOWD Monika została generalnie gwiazdą (tzn. little princess ), bo asystowała trzem młodym i bogatym Arabom, studiującym w Londynie - więc nie dość, że zrobiła wrażenie skillsami (pływalnością w szczególności), to jeszcze urokiem osobistym hihihi....
Jarkko, Monia i Mark oraz dyskusja nad "technical crap equipment" - czyli dir-sprzętem...
Ale... mały ups! się pojawił, po tym jak Jarkko poprosił Monię o pokazanie/omówienie zawisania głową w dół. Monia odparła szczerze, że to useless jest.... na co Jarkko rzekł: A ja bardzo często tak zawisam... . Heheheh.... Ale ups! się naprawił, jak Moni udało się sprawnie przeprowadzić wszystkie ćwiczenia nawigacyjne z trzema kursantami w 20 minut = zrobiła wrażenie
Monika gotowa do wejścia do wody oraz tłumacząca Mehdiemu i Sharifowi jakby się tutaj najsprawniej zanurzyć...
Monika zdecydowała się mapować wrak kutra rybackiego obok El Miny - powstanie fajny rysunek coś mi się wydaje. Jutro akurat mapowania część kolejna....
Mam nadzieję, że Monika opisze sama różne fajne historie z zakresu swoich działań.... choć może nie o tym, że zaskoczyła szefa w specyficznych okolicznościach hihihi
Jest jeszcze sporo pracy - między innymi nad groźnym spojrzeniem i postawą - ale jako, że nie zauważyliśmy gości tłumnie uciekających z bazy , a wręcz przeciwnie.... to wydaje mi sie, że damy radę
d'oro
ps... ha! wykłady jeszcze będą....
ps2. i nie do końca wiem dlaczego dwóch szwedzkich blondynów w bazie podśpiewuje od czasu do czasu jakiś taki skandynawski hit "monika...monika.... [i tu następuje coś po szwedzku...].
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum